Postanowiłam zrobić wam żarcik: oto nadszedł koniec wpuść mnie, a do was należy wybór, czy Michał wrócił do Jaśminy, na kolanach błagając ją o wybaczenie i obiecując cały świat, czy zajął się niezwykle kobiecą Dagmarą i dbaniem o dobro syna.
bless you, do zobaczenia na zbysiałkę.
sobota, 17 listopada 2012
czwartek, 8 listopada 2012
pięć
-Jaśminka, ale ja jednego nie rozumiem. Po tym wszystkim co
ten skurwiel ci zrobił, ty całujesz się z nim na jego weselu. Absurdalne, nawet
dla mnie.- patrzy na drogę nie na mnie; gorzko myślę, że na jego spojrzenie
trzeba sobie zasłużyć, a ulegając manipulacjom Janka raczej nie pomagałam sobie
uzyskać jego akceptacji.
-Nie całowałam się z nim. Byłam tylko przez niego obcałowywana.-
wzruszam ramionami, jakby to co się stało niczego nie zmieniało. W zasadzie tak
było, utwierdziłam się tylko w przekonaniu że Janek był bolesną pomyłką, a ja
stworzyłam sobie ból po jego odejściu na potrzeby maskowania innej tragedii:
uczucia do Michała, które paraliżowało mnie i zmieniało nie do poznania. Pod jego
wpływem łagodniałam, nie snułam się jak cień po ulicach pogrążonych w mroku i
nie piłam hektolitrami wódki. Maleńka wada polegała na tym, że pragnienie jego
bliskości wywoływało mnóstwo demonów, które nie chciały ze mną współpracować. I
cały czas panicznie bałam się powrotu Dagmary, z której odejściem chyba nigdy
się nie pogodził.
-Oj Jaśminka, po co te kłamstwa? Przecież widziałem, jak na
niego patrzysz.- oderwałam się do fascynującego sprawdzania stanu końcówek
moich włosów by spojrzeć na niego zszokowanym wzrokiem; z jego głos, z pozoru
łagodny, miał gdzieś ukrytą szorstkość, której nigdy u niego nie słyszałam.
-Michał, miałeś nie pić.- mruknęłam, wtulając się w zagłówek
fotela i próbując usnąć, pomimo procentów we krwi i słów, które najchętniej
wepchnęłabym mu z powrotem do gardła.
-Okłamuj się dalej. Zresztą, nic mi do tego, możesz kochać
sobie kogo chcesz. Szkoda tylko, że kogoś kto spieprzył twoje życie.
-Szokuje trafność tych słów, wiesz?- mówię, zanim zdążyłam
się ugryźć w język i natychmiast żałuję, ale alkohol powoduje, że zamierzam
kontynuować pogrążanie się.
-Co?- parkuje pod blokiem i gasi silnik, patrząc na mnie
uważnie.
-Kocham cię, wiesz?- wychodzę z auta, zostawiając go z głową
opartą na kierownicy w środku; tli się we mnie nadzieja, że spróbuje mnie
złapać, dogonić albo chociaż po prostu powiedzieć spierdalaj. Nic takiego się
nie dzieje, a jedynym towarzyszem tej nocy są Mou i Pezet w słuchawkach.
Widuję Dagmarę częściej niż powinnam; kręci się tutaj, stukocąc
obcasami na klatce, zostawiając zapach perfum po sobie i parkując tam, gdzie
zwykle ja to czyniłam. Fałszywie się uśmiecha, mijając mnie na schodach i
bajeruje mojego brata; widzę jak wodzi za nią wzrokiem, lecz kiedy na horyzoncie
pojawia się Michał i przytula ją, pomagając wysiąść z auta, zajmuje moją uwagę
czymś innym, na przykład kolorem moich obdrapanych, niezadbanych paznokci albo powtarza milion razy, że kupił sobie
zielone conversy.
-Co tu robisz? Zmykaj.- nie mam serca zatrzasnąć mu drzwi
przed nosem, w dodatku kiedy stoi z tak ponurą miną i ma minę niczym ojciec,
kiedy chciał mnie zaciągnąć do łóżka.
-Dawno cię nie widziałem, Jaśminka.- szczerzy się
niemiłosiernie, rozsiadając w salonie i popijając kawę z mojej filiżanki.
-Znów oglądasz te bzdury? Mecz jest.- przełącza na Polsat
Sport, a gdy zauważa Michała na ekranie, wyłącza go z cichym westchnieniem. On
naprawdę zachowuje się, jakby miał co najmniej trzydzieści lat i był po trzech
nieudanych małżeństwach po których została mu gromadka rozkosznych dzieciaków.
-Tata się martwi.- siadam obok niego, tarmosząc blond
włoski, na co oburza się wielce.
-Kłóci się z mamą.- wzrusza ramionami, ale widzę, że jest
smutny, a po policzkach zaczynają płynąć łzy.
-Ej, co jest? Pewnie zaraz się pogodzą.- wymuszam uśmiech i
gładzę go po czuprynce, przytulając do siebie.
-Nie chcę, żeby się godzili.- gdy mu się coś nie podoba,
jest taki sam jak Michał; tak samo śmiesznie marszczy brwi i wydyma usta i tak
samo, wygląda wtedy jak kupa nieszczęść i dopiero po fakcie okazuje się, że to
jest manipulacja.
-Dlaczego?- pytam autentycznie zaskoczona, bo przecież chyba
każdemu powinno zależeć na tym, żeby rodzice byli szczęśliwi- a szczególnie
pięciolatkowi, który wszystko uważa za dobre lub złe.
-Bo cię kocha, Jaśmina. Tylko jest zbyt głupi, żeby to zauważyć.
________
Przepraszam za to, ale chyba za bardzo zajęłam się Zbysiem.
czwartek, 1 listopada 2012
cztery
W ostatniej ławce wielkiego, przystrojonego kościoła, pod
czujnym okiem Michała i taksującymi spojrzeniami sąsiadek, dawnych koleżanek,
kolegów i ich rodziców uparcie wpatruję się w plecy mojego ojca, a towarzyszy
temu totalny chillout; z ulgą stwierdzam, że wcale nie chcę znaleźć się na
ołtarzu zamiast Kaśki, nie chcę trzymać ręki Janka, nie odbiera mi tchu i nie
zbiera na płacz.
Nic nie dzieje się bez przyczyny; uświadamiam sobie w
najmniej odpowiednim momencie. Przecież to nie była miłość, skoro jeden dotyk
Winiarskiego sprawił, że zapomniałam i Janek błąkał się tylko w moich myślach
jedynie smutnymi nocami, kiedy naprawdę nie maiłam co robić. Maskowałam swój
ból z powodu niemożliwości zaangażowania się z Michałem w cokolwiek niedawnym
rozstaniem, o którym już dawno zapomniałam. On chyba wyczuwa zmianę mojego
stanu psychicznego i nachyla się nade mną, pytając czy chcę wyjść. Nie mam
zamiaru zostać sensacją miesiąca oraz chować się przed srogim wzrokiem matki,
która powie że wstyd przynoszę i karze mi brać przykład z Emilki, córki
sąsiadów, która ma tyle lat co ja, dziecko, męża i nie pracuje, bo on zarabia
kokosy.
Czasami myślę, że ona jest z innej epoki. A wiem na pewno,
że nie chce mojego szczęścia, tylko pozycji w oczach innych której nigdy nie
miała, jako sprzedawczyni w rodzinnym sklepie spożywczym.
Ale po kilku kieliszkach wódki potrafię z nią rozmawiać,
przyznaję nawet rację, że życie u boku majętnego mężczyzny, któremu powinnam
spłodzić dwójkę dzieci i gotować obiady, może być naprawdę dobrą opcją i
rozchichotanym głosem wyznaję jej, że może już kupować sukienkę na ślub, bo
znalazłam w rzeczach Michała pierścionek. Wtedy to silne ramiona odciągają mnie
od niej i porywają na parkiet. Pozwalam miękkim dłoniom błądzić po moim ciele,
ustom jeździć po szyi i wprawiać w stan totalnego upojenia.
-Jak mogłem być tak głupi i zostawić pierścionek w dostępnym
dla ciebie miejscu, miła moja?- kpi ze mnie, przyciskając mnie do swojego
umięśnionego torsu. Wodzę opuszkiem palca po klatce piersiowej, wywołując tym
błogi uśmiech na jego twarzy i szept w zagłębienie szyi, że jestem niegrzeczna
i nie dostanę pierścionka.
-Masz go przy sobie?- patrzę na niego z powątpiewaniem i
napawam się widokiem myślącego intensywnie Michałka.
-Zaraz będzie. Daj mi chwilkę.- muska moje usta i odwraca
się, a ja sięgam po kurtkę, żeby iść zapalić.
Ze złością wyrzucam gdzieś w krzaki zużytą zapalniczkę i już
mam wracać na salę po ogień, gdy płomień podpala papierosa. Już mam podziękować,
gdy w nikłym blasku zauważam, że to
Janek. Stoi oparty o barierkę, a na jego policzkach i szyi widać ślady szminki.
Nie wydaje mi się, żeby była ona Kaśki.
-Cześć.- mruczy, pochylając się nade mną. Odsuwam się lekko
i wyswobadzam z woni alkoholu i męskich, mocnych perfum.
-Dawno się nie widzieliśmy Jaśminka. Co tam słychać?
Zresztą, co ja się głupio pytam. Z tego co widać bardzo dobrze. – spogląda znacząco
na salę, gdzie Michał tańczy z jakąś smukłą brunetką. Uśmiecham się na widok
jego wyczynów na parkiecie; chciałabym tak umieć tańczyć, z taką gracją pomimo
tego, że musi schylać się, wchodząc do mieszkania.
-Nie narzekam.- wzruszam ramionami.
-Niezbyt rozmowna jesteś. Ale trudno się dziwić. Przecież
miałaś być ty, zamiast Kaśki.- znów przybliża się, a ja uciekam, wywalając peta
gdzieś za siebie. Zaczynam iść ku Sali, lecz przytrzymuje mnie ruchem ręki i
odwraca.
-Widziałem cię dzisiaj. Ze mną na ołtarzu. Zamiast niej, wiesz?
Ona miała twoje oczy, twoje lśniące włosy, twoje policzki, twój uśmiech. Ona
była tobą, zawsze buńczuczną, wygadaną, złośliwą Jaśminą. Bo chyba tylko tego
chcę.- czuję jego oddech na twarzy, barierka wbija mi się w plecy i jedynie
jakieś chińskie akrobacje ratują mnie przed zetknięciem się jego ust z moimi.
-Przestań.- nie chcę tego słuchać. Boli to, że moja
najlepsza przyjaciółka jest robiona w konia, nic więcej. Żadnych sentymentów i
właśnie zbieram się do odepchnięcia go, gdy zaczyna znów mówić.
-Kaśka jest w ciąży, tylko dlatego jest cała ta farsa.
Rodzice by mi nie wybaczyli, gdybym ją zostawił. Ale możesz poczekać, aż ono
podrośnie i zrozumie pewne rzeczy a wtedy…- nie kończy, zaczyna za to mnie
całować, a ja jestem w takim szoku że stoję sparaliżowana i nie potrafię
wykonać żadnego ruchu; dopiero po chwili czuję, że coś go ode mnie odrywa i
wybucham płaczem, widząc że Misiek powalił go na ziemię, a wtedy on przytula mnie i mam wrażenie, że wszystko jest na
swoim miejscu. Tylko skomlący Janek psuje piękność tej chwili.
-Mam pierścionek.- mruczy, przygryzając moje ucho i wyciągając
z kieszeni plastikowe pudełeczko. Wyciągam z niego zabawkę dla małych dziewczynek
pragnących zostać księżniczkami i wybucham śmiechem, który okazuje się być
zaraźliwy, bo po chwili Winiarski opiera podbródek o moją głowę i cały się
trzęsie.
-Przy wejściu były automaty.- tłumaczy się z miną
niewiniątka i wkłada ręce pod moją sukienkę.
-Wracajmy już, co?
_________________
Chcecie czegoś o Zbysiu? Ja wiem, że nie darzycie go sympatią, ale na króciutko, tylko trzy albo cztery części.
Subskrybuj:
Posty (Atom)