Mou przygląda mi się ciekawie spod przymrużonych powiek, a
słońce sprawia, że jego czarne futerko mieni się milionami barw. Chciałabym móc
jak on, wylegiwać się w kącie przytulnej kuchni na szarym kocu obok uroczej
miski z Big Benem podpisanej przez Winiarskiego; zresztą większość rzeczy w
mieszkaniu była naznaczona jego zamaszystym podpisem z serduszkiem na końcu
zamiast kropki nad i. Urocze, mogę już rzygać? Fakt, był tak pijany, że nie za
bardzo wiedział, gdzie się znajduje, lecz był w stanie znaleźć markera i
ozdobić moje kuchenne meble, naczynia, szafę, a pod ,,Sony” na telewizorze
miałam nawet kwiatuszka.
Tu wszystko jest takie jego, a bez niego byłoby puste i
bezkształtne i chyba nie potrafiłabym żyć.
Otwierając kopertę z adresem napisanym charakterystycznym,
pochyłym pismem które podziwiłam przez trzy lata ogólniaka, drżały mi ręce i
rozerwałam kartkę z środka.
Kaśka, kochana Kaśka, z wiecznym uśmiechem na twarzy,
corocznym zagrożeniem z matmy, marzeniami o tym, żeby zostać modelką i wyrwać
się z patologicznego syfu dwudziestotysięcznego miasteczka, zakochana w
Pawełku, który raczej wolał korzystanie z uroków życia i chciał ją posiadać, a
nie rozumieć. Dokładnie tak jak Michał, myślę z goryczą, a pojedyncza łza
skapuje na zaproszenie na ślub Kaśki, za dwa tygodnie, z Jankiem. Wpatruje się
w jego nazwisko niedowierzając. Nie ma mowy o błędzie ani pomyłce. Zastanawiam
się czy przespała się z nim, kiedy byliśmy razem. Chyba tylko to mnie
interesuje. Nie rusza mnie fakt, że powinnam płakać i znienawidzić ich oboje.
-Cześć.- Oliwer uśmiecha się słodko i rzuca plecak w kąt, by
pogłaskać Mou, który wyraźnie ożywił się na widok Młodego i łaskawie pozwolił pogłaskać
mu się po czarnym futerku, choć dobrze wiedziałam, że w głębi duszy mruczał
rozkosznie, gdy dotknął jego ucha.
-Oli, idź zobacz czy nie ma cię w przedpokoju.
-Żebyś mógł pocałować Jaśminę?- czerwienię się jak piwonia,
a on tylko gardłowo się zaśmiał.
-Nie ma cię, znikaj.
-Dobra, dam wam piętnaście minut, ale tylko dlatego, że
właśnie leci powtórka meczu.- wzrusza ramionami , zabiera Mou z koszyczka i z
nieco obrażoną miną idzie do pokoju, sadowiąc się na kanapie i mając doskonały
widok na nas. Winiarski wzdycha ciężko i z rozmachem zatrzaskuje drzwi do
kuchni, które robią ogromny hałas.
-Drzwi też dopiszę do rachunku.- śmieję się, gdy muska
ustami moją szyję, wkradając się swoim ogromnym łapskiem pod koszulkę.
-Mogę oddać ci tego małego terrorystę.- gładzi palcem mój
policzek, przytulając mnie do swojego torsu a ja czuję że głupieję i podrywam
się z krzesła, całując go jak oszalała, popycham go na szafki, nie bacząc na
to, że za ścianą jest Młody, że to chore i nienormalne, a siły, mogłabym
przysiąc, mam więcej niż on w tym momencie. Przez chwilę widzę w jego oczach
zaskoczenie, a potem przywdziewa swój cwaniacki uśmieszek i sadza na blacie,
łapiąc za pośladki i dopiero ciche stukanie do drzwi uświadamia mi co robię.
Zeskakuję, nerwowo poprawiam koszulkę i otwieram drzwi Młodemu, który z
niewinnym uśmieszkiem prosi o coś do picia.
-Co to?- pyta z miną dokładnie taką samą, jaką miał jego syn
minutę wcześniej i wymachuje mi przed nosem kopertą, a ja byłabym strasznie
naiwna, gdybym sądziła że nie przeczytał tego, gdy ja nalewałam Oliemu wodę do
szklanki.
-Zaproszenie.- mruczę i odpalam papierosa i patrzę na
Michała, który wzrokiem śledzi jego tekst.
-No to co, nici z Bali za dwa tygodnie?- pyta niby żartobliwie,
ale ja wyczuwam w jego głosie coś jeszcze, czego nie potrafię określić.
-Nie idę.- wzruszam ramionami, bo naprawdę mam zamiar jakoś
wymigać się od patrzenia na tą farsę z uśmiechem na ustach i przy wódce słuchać
narzekań matki, że za rzadko ich odwiedzam, bo taka ważna się przez tą pracę
zrobiłam i ojca, który kazałby jej siedzieć cicho bo pieniądze niemałe z tego
są, a wszystko w akompaniamencie jakiegoś taniego disco z Kaśką i Jankiem
złączonymi pocałunkiem w tle.
-Dlaczego?- pyta zaskoczony, znów wgapiając się na ciemne
litery na ozdobnym papierze.
-Nie mam sukienki.- wzdycham ciężko, jakby to naprawdę był
mój największy problem.
-A może partnera?- uśmiecha się szelmowsko.
-Mam, z Witkiem bym poszła.
-Przecież to gej.- zauważa z niesmakiem, ale nawet nie mam
siły zwrócić mu uwagi że to mój przyjaciel i że nie sypiam z homofonami.
-Nikt o tym nie wie.- mama byłaby zachwycona jego
szarmanckim sposobem bycia i wrodzoną klasą i elegancją, siostra pożerałaby go
wzrokiem a Kaśka dla niego uciekłaby sprzed ołtarza.
-Terefere, ja tam bym poszedł. Dawno na imprezie tego
rodzaju nie byłem, a po za tym wódki też bym się napił.
-Chcesz?- wyjmuję z lodówki zmrożoną połówkę Stocka,
czekającą na jakąś okazję.
-Nie dzięki. Idziemy, bez dyskusji. Trzeba pokazać Jankowi,
gdzie jego miejsce.
I tego właśnie się obawiałam.
____________________
Jest chujowo, ale stabilnie, misie.
Kurwa, zaklepuję, a co.
OdpowiedzUsuńChujowy to jest tekst, że jest chujowo. Bo mówię Ci, że u Ciebie nic nie jest płytki, banalne ani zbyt patetyczne. I kocham Jaśminę rzucającą się na Michała, kocham cwaniackiego Michała i terrorystę - Olisia. I kocham to, że od czasu do czasu jestem w stanie wymusić na Tobie coś nowego, co poprawi mój dzionek! :*
OdpowiedzUsuńKocham,kocham,kocham! *.*
Też bym chciała taką miskę z serduszkiem nad "i"...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania ♥
OdpowiedzUsuńOliwier mistrzu. Po ojcu ten terroryzm sobie odziedziczył skubany. Michał, a Ty wiesz gdzie jest Twoje miejsce hm?
OdpowiedzUsuńJak by było chujowo to bym nie czytała. A czytam co oznacza że historia jest świetna :)
OdpowiedzUsuńI najlepiej już możesz dodawać kolejny rozdział :)
Jak ona tak się na niego rzuciła, a on tak po chamsku tę rękę pod bluzkę jej wcisnął, no to kurcze zrobiło mi się tak błogo, bo ja lubię szczęście, lubię kiedy oznajmia jej, że idą na to wesele i, że Jankowi szczęka opadnie, no bo opadnie, a Kaśka z zazdrości zzielenieje. O!
OdpowiedzUsuńAła, zakuło mnie trochę w serduszku, bo że niby ona tak bezceremonialnie może sobie z nim iść na wesele, nawet tego w sumie nie chcieć, a ja to co?
OdpowiedzUsuńTo chyba nadmiar Comy w słuchawkach, ja nie wiem.
Wracając na ziemię - zły, niedobry Winiarski, chce pokazać jeszcze gorszemu i bardziej niedobremu Jankowi gdzie jego miejsce na ziemi?! Będzie fun, ja to wiem.
Jebłam czołem o blat biurka. Caroline jest very, very perverse, jarają ją zły Michał, z wielką ochotą wsadzające rękę w majtki ukochanej, Jaśmina, dla której mogłabym zostać homo, Oliwier, szatańskie dziecko w skórze anioła, dziecko, które powala na kolana bezpośrednią, no i seks, seks przede wszystkim. Żadne chujowo, bo to jest, kurwa, piękne. Umysłowej ekstazy od byle czego nie dostaję. Give me more. *-*
OdpowiedzUsuńOliwier mistrz, ewidentnie. <3 Poza tym tatuś nie lepszy, w alkoholizm popada, skubany. Choć wizja pomazanych rzeczy przez Michała ( jeszcze z serduszkiem zamiast kropki nad i ) jest bardz, bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńNiesamowite *.*
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Jaśminie tej wódki w lodówce, takiego Michała obok i takiego kotka. I ogólnie to baardzo przyjemnie się czyta.
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Niby nic innego, ale czuć że masz swój styl, który świetnie się czyta. Bohaterowie dobrani idealnie. Prawdopodobnie zagoszczę tu na dłużej ;)
OdpowiedzUsuń(http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/)